Pisz pan polisę do cholery

Pisz pan polisę do cholery
05 września
20:09 2015

Tym razem to nie będzie bajka, to zdarzyło się naprawdę przed wieloma laty. Zamieszczam tą opowieść w tym miejscu, bo przypomina anegdotę.
Mamy za sobą wybory prezydenckie, niedługo wybory parlamentarne, więc może coś na temat „doli i niedoli” agenta ubezpieczeniowego w czasie kampanii wyborczej.
Jako pośrednik ubezpieczeniowy staram się traktować wszystkich jednakowo, niezależnie od preferencji światopoglądowych, politycznych, etc. i oczywiście nie demonstruję swoich przekonań. Bywa to jednak bardzo trudne, zwłaszcza w tak „gorących” okresach w życiu naszego kraju.

Działo się to w czasie ostatniej fazy kampanii do wyborów prezydenckich, w których rywalizowali panowie: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Właśnie rozpoczęła się „ostateczna rozgrywka”, trudno było „nie trafić” do klienta w trakcie trwania jakiejś audycji wyborczej albo krótko po niej. Emocje udzielały się prawie wszystkim i sięgały zenitu.
Często klienci w trakcie spotkań nagabywali mnie o moje preferencje wyborcze, a ja wiłem się jak piskorz by uchylić się od jednoznacznej deklaracji. Nadszedł wreszcie taki moment, że powiedziałem żonie iż mam tego dość i zastanawiam się czy aby chociaż przez kilka dni nie odwiedzać klientów. Ba, jak to mawiał pewien bohater popularnego niegdyś serialu; „wiśta wio, łatwo powiedzieć”. Polisy trzeba wznowić w terminie, raty zebrać, itd. Wtedy jeszcze polisy wypisywało się ręcznie, na specjalnych drukach, najczęściej w domu klienta.
Umówiłem się z pewnym starszym małżeństwem na wznowienie umowy ubezpieczenia mieszkania. Wchodzę do klatki schodowej bloku, podchodzę do drzwi mieszkania i słyszę że właśnie w TV „leci” taka audycja. Dzwonię raz, drugi, wreszcie drzwi się gwałtownie otwierają, a w drzwiach właściciel mieszkania, mocno podekscytowany. Od razu w przedpokoju mnie zaatakował:

– Słyszysz pan, no słyszysz? I co Pan na to?
Odpowiadam:
– Nic, kolejna audycja wyborcza.
Klient uparcie:
– No ale co pan o tym sądzi?
– Nic nie sądzę, po prostu nie mam czasu takich programów oglądać i nie jestem na bieżąco w polityce.

Tu chyba strzeliłem kolejną z moich rozlicznych gaf, bo otrzymałem krótką lekcję poglądową nt. co należy do obowiązków prawdziwego Polaka, które zakończył ów pan stwierdzeniem, że „ojczyznę należy wspierać, naprawiać, ba nawet ratować, bo jest w niebezpieczeństwie”.

– No chyba Pan przesadza, odparłem, obcych wojsk przy granicy nie ma, Pershingi ani SS – ileś tam, nad głowami nie latają, gdzie to niebezpieczeństwo? Kolejna gafa. Wydawało mi się że zażartowałem, zgrabnie unikając niewygodnej dyskusji. Niestety, myliłem się.
– Nie widzisz Pan że czarne chmury nad Polską się zbierają, że „oni” znowu chcą naszą ojczyzną zawładnąć? Trzeba ją ratować!

Z błyskiem w oku, podniesionym głosem, mocno gestykulując, zaczął roztaczać widmo katastrofy, która niechybnie nadejdzie, jeśli naród dokona niewłaściwego wyboru w wyborach prezydenckich. Powinnością prawdziwego Polaka patrioty jest uczestnictwo w wyborach, na wybory nie chodzą tylko lenie i ci którzy sprzeniewierzają się prawdziwym wartościom, itd. Na koniec padło pytanie:

– Idziesz Pan na wybory?

Odpowiedziałem że nie podjąłem jeszcze decyzji, nie lenię się ale mam dylemat z wyborem. Zastanawiam się czy skoro nie wiem na kogo oddać głos, to może lepiej nie pójść, itd. – kolejna moja gafa. W starszego pana nagle – jak to się mówi – piorun strzelił.

– To takiś pan Polak?! Na wybory, w takiej chwili, pan nie idziesz?!
Aby sprawę załagodzić, odparłem że ok. czuję się Polakiem i patriotą, pójdę, tylko naprawdę nie wiem na kogo głosować. Tu ów pan mi przerwał, wykrzykując mi w twarz:
– Tylko Lechu może nam Polskę ocalić! W tym miejscu nastąpiła wyliczanka argumentów. To jak, pójdziesz pan na wybory?
– Pójdę – odparłem zrezygnowany.
– Będziesz pan głosował na Lecha?
– Skoro pan – starszy i bardziej doświadczony człowiek niż ja, sugeruje taką decyzję jako najlepszą, to posłucham pana rady.
– Jeśli tak, to na co pan czekasz? Pisz pan wreszcie tą polisę do cholery, bo zaraz wiadomości będą nadawać!

Odetchnąłem z ulgą. Udało mi się uratować, wydawało by się zagrożoną polisę.